To zdanie uporczywie siedziało w moich myślach. Przesłaniało mi wszystko, co powiedziała mi dziś Isleen. Gabriel miał wyjechać na drugi koniec świata. Na drugą stronę oceanu.
Czułam się skonfundowana. Z jednej strony chciałam z tym skończyć. Z oszustwami i romansami. Ale z drugiej strony chciałam być blisko Gabriela, a jego nieobecność bolała bardziej niż fakt, że zdradzam Kierana.
Racjonalna część mojego mózgu polecała mi Kierana, który zaakceptował mnie bez względu na wszystko. Ale serce aż rwało się do Gabe'a, nawet jeśli nie tolerował mojej czarnomagicznej strony.
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi balkonowych i miałam pewność, że Evan jest już u nas. Zerwałam się z kanapy i wyszłam z domu, władając na siebie tylko skórzaną kurtkę. Odpaliłem SUVa i po kilku minutach jazdy byłam pod domem Dekkerów. Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili stanął w nich Gabriel.
-Louise? Co ty tu...?-zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
-Nie możesz jechać do Nowego Jorku. To drugi koniec świata.-mówiłam, wchodząc do środka.-Pomyślałeś o Evanie albo...-głos mi się załamał.-o mnie?
-Evan da sobie radę. A ty masz przecież Kierana.-ton jego głosu był chłodny i oschły.-Nic mnie tu nie trzyma.
-Gabriel, zostań. Dla mnie... Sprawę z Kieranem można rozwiązać, proszę.-nie panowałam nad moim zachowaniem. Od kiedy Louise Tempest jest tak zdesperowana, że o coś błaga?
-Czy ty zawsze jesteś taką egoistką?-warknął Gabe. Było to jak policzek.-Nie pomyślałaś o tym, że świat nie kręci się wokół ciebie? Może chcę tam pojechać? Będę miał studia i załatwioną pracę. I nie będę musiał łamiącej mi serce fioletowowłosej wiedźmy, w której irracjonalnie jestem zadurzony.-skrzywił się, jakby właśnie połknął cytrynę. Poczułam ucisk w klatce piersiowej. Odrzucenie. Gabriel mnie nie chciał.
-Gabe, ja...-zaczęłam, ale słowa uwięzły mi w gardle. Co miałam powiedzieć? Pojadę z tobą? Miałam zbyt wiele spraw do załatwienia w Anglii, żeby ją opuszczać. Kocham cię? Nie byłam tego taka pewna. Poczułam piekące łzy pod powiekami, więc otarłam je szybkim ruchem ręki.-Jak chcesz.-szepnęłam.-Przepraszam, że łamałam ci serce. Nie robiłam tego umyślnie. Zależy mi na twoim szczęściu, więc... Miłej podróży.-starałam się zachować spokojny ton, ale kiepsko mi to wychodziło. Skierowałam się do drzwi, ale nagle Gabe złapał mnie za ramię i odwrócił twarzą do siebie. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Przeszliśmy do sypialni chłopaka i zaczęliśmy zrzucać z siebie ubrania, przerywając pocałunki tylko w ostateczności. Miałam Gabriela. Był mój i tylko mój.
-Louise.-wyszeptał moje imię, a ja zadrżałam z przyjemności. Słońce wdzierało się do sypialni, oświetlając przystojną twarz mojego kochanka. Uśmiechnęłam się do niego błogo.
-Mhm?-spytałam sennie. Gabe zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię.-wyszeptał. Byłam w takim stanie, że nie wiedziałam co jest snem a jawą. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że to działo się naprawdę.
Wślizgnęłam się do domu, mając nadzieję, że Evan i Flo jeszcze śpią. I na szczęście spali. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się, a potem zeszłam na dół zdobić śniadanie. W trakcie parzenia kawy, zadzwonił do mnie telefon. Nie znałam tego numeru, a mimo to odebrałam. Trzymając telefon między uchem a ramieniem, zaczęłam rozlewać kawy i nakrywać do stołu.
-Tak?
-Louise? Tu Isleen. Chciałam się zapytać, czy mogłabyś wpaść dzisiaj do mojego domu? Poznałabyś braci i ojca.-kobieta wydawała się być podekscytowana wizją rodzinnego obiadu, która mnie odstraszała.-Florence też może przyjechać, jeśli chce.
-Zapytam się jej.-odparłam spokojnie.-I postaram się przyjechać.-skłamałam płynnie. Zamierzałam dzisiaj jechać do moich rodziców i wyjaśnić wszystko. I musiałam się spotkać z Kieranem. Zasługiwał na prawdę.
-Daj mi znać.-odpwiedziała kobieta i rozłączyła się, co przyjęłam z ulgą.
______________
Wybaczcie mi długość rozdziałów, ale pisanie na tablecie naprawdę nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Możliwe, że niedługo dodam rozdział o większej objętości. Ale nie teraz.
Teraz macie Lubriel ;). b.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz