Otworzyłam oczy i spostrzegłam Evana przyglądającego mi się z uśmiechem. Podniosłam rękę i odgarnęłam mu włosy z czoła.
-Dzień dobry. -powiedziałam zaspana.
-Witaj. -pocałował mnie. Uśmiechnęłam się błogo. Mogłabym się tak dziennie budzić. -Dużo mi w nocy opowiadałaś. -zaśmiał się.
Zbladłam. Co ja mu na opowiadałam? Evan widząc moją minę wybuch śmiechem. Uwielbiałam jak się śmiał. Nagle zerwał się z łóżka po czym złapał mnie za kostki i byłam już na jego rękach. Pocałował mnie delikatnie i postawił na podłodze.
-Czas na śniadanie. -powiedział i uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego.
-Mogę zacząć od konsumpcji Ciebie. -zaśmiałam się po czym go pocałowałam. Następnie ubraliśmy się.
-Zostaniesz dziś ze mną? -zapytałam go rozczesując włosy.
-Zobaczymy. -zaśmiał się. -Chodź na śniadanie.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę kuchni. Przed schodami wskoczyłam mu na plecy i kazałam się znieść. Kiedy weszliśmy do kuchni Louise siedziała przy stole i piła kawę.
-Hej. -uśmiechnęłam się do siostry i pocałowałam ją w policzek. Evan też się przywitał i zaczęliśmy jeść śniadanie. Właściwie fajnie by było gdyby Gabriel tu był. I jakby był z Lou. Bylibyśmy bardzo interesującą paczką.
-O czym tak myślisz? -zapytał Evan.
-O niczym. -uśmiechnęłam się. -Louise czy mi się wydawało czy rano ktoś tu był?
-Harcerki. Z ciastkami. - odpowiedziała wpatrując się w kubek z kawą. Miałam wrażenie że nie mówi prawdy ale zapewne Kieran w nocy nas odwiedził. - Ja zrobiłam śniadanie a wy sprzątacie.
Uśmiechnęliśmy się z Evanem i zaczęliśmy zbierać talerze.
-Pójdę się przebrać a potem pojadę do rodziców i Kierana - Louise uśmiechnęła się i wyszła. Nachyliłam się do Evana.
-Wiesz co to oznacza? -szepnęłam konspiracyjnie. Zaprzeczył. -Mamy cały dom dla siebie.
Zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-W sam raz abyś mogła nadrobić zaległości z wykładów. - powiedział udając poważny ton.
-Ale będziesz mnie rozpraszać. - zrobiłam minę obrażonego dziecka.
-Mogę wyjść. -powiedział z uśmiechem i skierował się do wyjścia. Rzuciłam się na niego i objęłam go.
-Nigdzie nie idziesz. - pogroziłam mu palcem.
-Przekonaj mnie. -zaśmiał się cicho. Pocałowałam go. Z początku delikatnie a następnie coraz bardziej namiętniej.
-Matko, nie w kuchni! - powiedziała Louise przerywając nam nasz drobny pocałunek.
Zaśmiałam się cicho.
-Kiedy wrócisz? -zapytałam Lou odrywając się od Evana.
-Nie wiem. Muszę porozmawiać z rodzicami i ogólnie wszystko wyjaśnić. -skinęłam głową. -Pozdrów ich ode mnie.
Zamknęłam za nią drzwi. Evan namówił mnie na naukę więc godzinę później siedzieliśmy w mojej sypialni i uczyliśmy się. Bynajmniej on. Ja byłam zajęta obrzucaniem go popcornem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie musieliśmy się niczym martwić. No może po za wyjazdem Gabriela. Ale planowaliśmy mu to wybić z głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz