czwartek, 19 września 2013

Rozdział XXX - Louise

Nie potrafiłam zmrużyć oka. Po pierwsze zbyt martwiłam się o Florence, która nadal się nie obudziła, a po drugie przed oczami wciąż miałam moje zakrwawione dłonie. Splamione krwią Logana, w któremu odebrałam życie. To było... Jednocześnie przerażające i ekscytujące. Potem cały czas czułam na sobie spojrzenie Gabriela, który wyraźnie nie był z tego faktu zadowolony. No tak, dziewczyna, z którą się przespał i w której jest prawdopodobnie zakochany, właśnie odebrała komuś życie i niespecjalnie się tym przejęła.
Rano na zajęciach nie potrafiłam się skupić. Siedziałam jak na szpilkach, chcąc tylko pojechać do Florence. Jednak nawet po południu nie było mi to dane, gdyż wpadłam na Kierana. Wprawdzie widzieliśmy się poprzedniego wieczora, ale stał pod kampusem czekając na mnie.
-Lou, musimy porozmawiać.-jego ton brzmiał poważnie, a ja wiedziałam, że nie mogę w nieskończoność unikać tematu. Usiedliśmy w jakiejś kawiarni, zamówiliśmy paskudną kawę, rozmawiając o byle czym. Dopiero gdy kelnerka odeszła, postanowiłam wyjaśnić Kieranowi co się dzieje. Powiedzieć mu prawdę.
Przez chwilę patrzył na mnie zszokowany.
-Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?-spytał spokojnie. Byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Bo bałam się, że nie zrozumiesz.-przyznałam.-To co robiłam przez magię, nie jest normalne.
-Louise, kocham cię. Niezależnie od tego co zrobiłaś.-Kieran uśmiechnął się do mnie. Nie mogłam nie odpowiedzieć uśmiechem.
-Ja ciebie też.-wyrwało się z moich ust. W tamtej chwili byłam stuprocentowo przekonana o prawdziwości swoich słów. Dopiero później naszły mnie wątpliwości.

Siedziałam w swoim pokoju, gdy usłyszałam "Wróciłam!" - słowo niewątpliwie pochodzące z ust Florence. Zbiegłam na dół jak najszybciej i wręcz rzuciłam się na przyjaciółkę. Wprawdzie widziałam ją w szpitalu, ale jej rude włosy nadal mnie zaskakiwały. Wyglądała w nich inaczej, nie jak ona.
-Kiedy wyszłaś ze szpitala?-spytałam, zmierzając w stronę kuchni, żeby zrobić coś do picia.
-Z godzinę temu?-dziewczyna wzruszyła ramionami z uśmiechem.-Stwierdziłam, że twoje miksturki pomogą mi lepiej niż jakieś leki. Zaśmiałam się.
-Przygotuję ci coś na jutro. Kto cię podwiózł?-spytałam, zaciekawiona.-Mogłaś po mnie zadzwonić.
-Cameron już tam był.-uśmiechnęła się ciepło na myśl o przyjacielu. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a Flo cały czas uporczywie unikała tematu Evana i Gabriela. Nagle przerwał nam dzwonek do drzwi.
Otworzyłam je i stanęłam jak wryta.
-Louise?-kobieta miała lekko zachrypnięty głos.-Louise Tempest?
-Tak, to ja.-powiedziałam, patrząc na kobietę, którą ostatnio widziałam w drzwiach domu Jesselów.
-Nazywam się Isleen Jessel. Mogę wejść?-spytała.
Skinęłam głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz