sobota, 7 września 2013

Rozdzial XXVII - Louise

Patrzyłam na przyjaciółkę sceptycznie, właściwie nie wiedząc, co o tym myśleć. Nie podobał mi się ten pomysł, ale może nie było innej opcji? Chciałam znaleźć rodziców oraz wujka Flo, ale bez narażenia czyjegoś życia.
-Dlaczego chcesz robić z siebie przynętę?-spytałam retorycznie.-Żadne z nas nie powinno nią być. Zamiast starać się zmylić wrogów w taki sposób, powinniśmy chyba dowiedzieć się co planują i być zawsze krok przed nimi. 
-I jak chcesz to zrobić?-prychnął Gabe, rozsiadając się wygodnie w fotelu. Wystarczyło kilka minut, żeby mnie znienawidził. Miałam jednak ważniejsze problemy na głowie, niż głupia kłótnia z Dekkerem.
-Znaleźć jednego z nich i zmusić do szpiegowania dla nas.-wszedł mi w słowo Evan, a ja uśmiechnęłam się do niego wdzięczna. Następne godziny spędziliśmy na planowaniu wszystkiego. Nie mogliśmy nikogo niepotrzebnie narażać. 
Kiedy rozdzwonił się mój telefon, przypomniałam sobie o kolacji z Kieranem. Faktycznie, to on dzwonił. Odebrałam, odchodząc od stołu i (ku niezadowoleniu Gabriela) zaczęłam od razu przepraszać, że zapomniałam. Nikt mi nie odpowiedział.
-Kieran?-spytałam, mając w myślach najgorsze możliwe scenariusze. Odpowiedziało mi milczenie. Nie słyszałam nawetoddechu mojego chłopaka.-Kieran?!
Flo i Evan patrzyli na mnie z zaciekawieniem i troską, a Gabe z ogromnym zainteresowaniem podziwiał jakąś szklaną figurkę, która stała na stole. 
Nagle w tle usłyszałam cichy głos. Był on zachrypnięty i zmęczony. 
-Proszę, proszę...-głos mojej mamy. Zamarłam. Złapali moich rodziców, wujka Flo i Kierana... Kogo jeszcze? 
-Nie próbuj być krok do przodu, Louise.-usłyszałam głos, który zmroził mi krew w żyłach. Nie, nie, nie... Chciałam coś powiedzieć, ale połączenie zostało zakończone. 
Opadłam na kanapę, czując, że drżą mi nogi. Nawet Gabe zapomniał o swoim gniewie i usiadł obok mnie, spokojnie pytając się, co się stało.
-Mają Kierana. Wiedzą, co planowaliśmy...-nie mogłam wydusić więcej słów.
-Lou?-Flo usiadła na stoliku do kawy, patrząc na mnie.-Lou czy jest w tym coś jeszcze?
-Logan.-wycedziłam przez zęby i wstałam gwałtownie.-Logan żyje. Ale do czasu.
Nie zważając na ich protesty i pytania, wyszłam z domu. Zanim którekolwiek zdołało mnie dogonić, siedzialam już w moim SUV'ie i byłam w drodze do Formby.
Miałam prawie stuprocentową pewność, że Logan mnie tam znajdzie. Nie wiedziałam, co będzie potem, ale nie zamierzałam dać mu ujść z życiem. 
Raz odebrałam komuś życie... Co byłoby złego w zrobieniu tego jeszcze raz? Zresztą to będzie obrona własna i moich bliskich. Oby tylko Dekkerowie i Flo mi nie przeszkodzili. Musiałam to zrobić sama, musiałam sama doprowadzić Logana do grobu. 
Wysiadłam z samochodu pod domem moich rodziców i weszłam do środka. 
-Louise.- usłyszałam jego głos, gdy tylko przekroczyłam próg. Zastanawiało mnie, jak dostał się do środka, ale zapchnęłam to na dalszy plan. W końcu nie wiedziałam, jaki posiada moce.
Siedział w salonie i spoglądał w moją stronę z uśmiechem. Zapaliłam światło, żeby lepiej go zobaczyć, chociaż moje oczy zdążyły przyzwyczaić się do ciemności. Jednak nie wystarczająco.
-Logan.-powiedziałam ze stoickim spokojem, chociaż w głębi duszy się bałam. Ba! Byłam przerażona. Ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
-Tęskniłaś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz