-Cholerne miasto! -warknęłam upewniając się najpierw czy z Lou w porządku. Wyskoczyłam z auta i obejrzałam auto. Na szczęście nie pojawiły się szkody.
-Nic wam nie jest? - zapytali jednocześnie Evan i Gabe. Wyminęłam ich i ruszyłam w stronę bagażnika. Otworzyłam torbę, wrzuciłam na tylne siedzenie ciuchy i wyjęłam broń. Schowałam jeden pistolet do swojej kieszeni drugi natomiast podałam Lou.
-Spokojnie. Nie zabije. Jedynie uśpi na dobę powodując najgorsze koszmary senne. -praktycznie wcisnęłam jej go do dłoni.
-A my? -zapytał Gabe.
-A wy macie dbać sami o swój asortyment. Jesteście samcami to jest wasze zadanie. -warknęłam. Gabe uśmiechnął się złośliwie i zamierzał coś powiedzieć ale uprzedziłam go że wpakuje w niego senną kulkę jeśli się nie zamknie.
Usiadłam za kierownicą i zaczęłam się uspokajać.
-Wiesz co? Na prawdę powinnyśmy skopać pare tyłków -mruknęłam. -Możemy zacząć od Gabe'a.
Lou się zaśmiała cicho.
-Jestem za. -odpowiedziała z uśmiechem.
Mimo wszystko cieszyłam się że wylądowałam w tym bagnie właśnie z nią. Odpaliłam samochód i ruszyłam nieco wolniej w stronę rezydencji.
-Lou. -powiedziałam cicho. -Wydaje mi się że mój wujek też może być w to zamieszany.
-Jak to? -spojrzała na mnie zaskoczona.
-Nie miałam z nim kontaktu a jeśli go również porwali? -spojrzałam na nią.
-Uratujemy ich będziemy jak cholerni Kick-Ass. - zaśmiałyśmy się mimo paskudnych nastrojów. Kiedy dojechałyśmy zaczęło padać. Wyciągnęłyśmy latarki i broń po czym ruszyłyśmy przed siebie. Minęłyśmy mój dom który obecnie był zarośnięty i opuszczony. Ruszyłyśmy w stronę domu Louise. Odruchowo złapałam ją za rękę i weszłyśmy na jej podwórko. Za nami byli Evan i Gabe.
-Eee, łowczy -szepnęłam. -Wyczuwacie czyjąś obecność?
-Jak na razie nie. -odpowiedział Evan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz