czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział XXI - Louise

-Czyli twierdzisz, że seksowny koleś, który wydał fortunę na twoje obrazy usiłował cię zamordować i porwał moich rodziców?-spytałam z niedowierzaniem, a Florence potwierdziła to kiwnięciem głową. Westchnęłam i skrzywiłam się.-Chyba powinnyśmy powiedzieć Dekkerom. Albo strażnikom.-zauważyłam. Flo odwróciła wzrok, gdy wspomniałam o braciach.
-Evan ze mną nie rozmawia, a Gabe... pewnie też nie będzie chciał zamienić ze mną słowa.-mruknęła. Wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do któregoś z nich.
-Dobra, załatwię to, a ty pogadaj ze strażnikami.-powiedziałam i zadzwoniłam do Gabriela. Miałam nadzieję, że odbierze, chociaż była praktycznie czwarta w nocy. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos w słuchawce.
-Louise?-od razu wiedziałam, że go obudziłam i poczułam się winna. Ale szybko odgoniłam to uczucie. Należało mu się, skoro przespał się z moją najlepszą przyjaciółką.-Która godzina? Coś się stało?
-Gabe, mamy problem...-powiedziałam z przejęciem.-Florence o mało nie została zamordowana. Możecie przyjechać do mojego domu?
-Flo... CO?-wykrzyczał. W tle słyszałam, jak zrywa się gwałtownie i zaczyna zbierać.-Lou, zaraz tam będziemy.
Rozłączył się, a ja... nie wiedziałam co zrobić w następnej kolejności. Moje koszmary ostatnio się zmieniały. Najpierw było to co zwykle-ciało w wodzie. Ale potem... potem całowałam jakiegoś mężczyznę. Zawsze myślałam, że Kierana, ale kiedy odrywałam się od niego i otwierałam oczy widziałam Gabriela. Dlatego unikałam starszego Dekkera jak ognia, a z Kieranem starałam się spędzać każdą wolną chwilę. Układało się między nami świetnie, tylko... tylko nie czułam iskier. Może potrzebowałam czasu, żeby to dostrzec i tyle.
Przez następne dwa tygodnie wszystko było takie samo. Nate'a nie znaleziono. Logana też nie. Dekkerów widywałam raz na kilka dni. Jedyną zmianą była przeprowadzka. Cedricowi nie robiło to różnicy, zwłaszcza, że mój nowy dom był tylko kilka przecznic dalej, ale Lynette strasznie to przeżywała. Nie zamierzałam jej zupełnie opuszczać, bo bądź co bądź, była moją przyjaciółką.
-Wyglądasz w tym naprawdę dobrze.-uśmiechnął się Kieran któregoś wieczoru, podziwiając mnie w nowej kreacji, którą zakupiłam wcześniej tego dnia. Sukienka była krótka i czarna, bez żadnych zdobień. Dzisiaj miałyśmy oficjalnie świętować zakup i udekorowanie domu z Florence.
-Mam nadzieję. Jakoś... stresuję się tym przyjęciem.-westchnęłam. Mieszkanie Kierana było małe i zabałaganione, ale podobało mi się. Było przytulne, ciepłe i należało do mojego chłopaka, który właśnie podchodził do mnie, aby rozpiąć zamek sukienki. Kiedy opadła na ziemię, odwróciłam się do niego, oddychając głęboko. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale potem wszystko potoczyło się szybko. Jego usta odnalazły moje i wylądowaliśmy na jego kanapie, pozbywając się ubrań. Miałam nadzieję, że to nie będzie kolejny koszmar. Otworzyłam oczy, wzdychając niekontrolowanie. To był Kieran, z całą pewnością. Oddałam się przyjemności, pragnąc tylko zapomnieć o wszystkich problemach.

Znajomi kręcili się po naszym nowym domu, popijając szampana i zajadając się ciastkami. Kieran wdał się w dyskusję dotyczącą medycyny z jakimś studentem z niższego roku, więc rozmawiałam co chwila z kimś innym, wypatrując w tłumie Lyn albo Cedrica. Zanim jednak ich znalazłam, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Ktoś odwrócił mnie twarzą do siebie i z zaskoczeniem zauważyłam, że to Gabriel, który prezentował się niesamowicie w garniturze. Obok niego stał Kevin, którego kojarzyłam z instytutu. Musieli się czegoś dowiedzieć.
-Złapali Nate'a albo Logana czy znaleźli moich rodziców?-zapytałam zdenerwowana, spoglądając na obu mężczyzn. Kev zerknął na Gabriela, szukając jakiejś pomocy, ale blondyn był zbyt zajęty wlepianiem we mnie oczu.
-Louise, moglibyśmy przejść do bardziej prywatnego miejsca?-spytał Kevin. Skinęłam głową i machnęłam ręką, aby poszli za mną. Weszliśmy po schodach, aby chwilę później znaleźć się w małym saloniku. Flo i ja stwierdziłyśmy, że dwa salony będą idealnym rozwiązaniem, bo każda będzie mogła udekorować to według własnego gustu. Osobiście wolałam urządzić mniejszy pokój, tak jak robiłam to jeszcze w Formby. Stanęłam na przeciw Gabriela i Kevina, wręcz drżąc z przejęcia.
-Znaleźliśmy twoich rodziców.-oznajmił Kev, a ja wypuściłam z ulgą powietrze z płuc.
-Nie ciesz się tak.-uśmiechnął się Gabe, rozsiadając się na kanapie. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. Przecież nie mogli znaleźć ciał moich rodziców... Gabriel nie byłby wtedy taki zadowolony, przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Louise, wygląda na to, że jesteś adoptowana.-powiedział Kevin. Przez chwilę sądziłam, że to żart. Nawet ich o to zapytałam, ale obaj zachowali powagę. Nogi się pode mną ugięły. Zapewne bym upadła, gdyby nie silne ręce Gabriela, które złapały mnie w ostatniej chwili. Chłopak pomógł mi usiąść, a ja spojrzałam na Kevina.
-Czyli... znaleźliście moich prawdziwych rodziców?-chłopak skinął głową. Opadłam na kanapę, nie wiedząc co robić. Moi rodzice, ci którzy mnie wychowali, nadal tkwili nie wiadomo gdzie, ale znaleziono moich "prawdziwych" rodziców. Niezbyt uczciwa wymiana. Gabriel poprosił Kevina, żeby wyszedł i spędził trochę czasu z ludźmi, a potem wstał i zamknął drzwi na klucz. Gapiłam się w jeden punkt nie wiedząc co myśleć. Gabe nalał mi szkockiej z małego barku i podał mi szklankę. Po chwili była ona pusta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz