piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział XXII -Flo.

Przez ostatnie dwa tygodnie Lou spędzała każdą wolną chwilę z Kieranem. Odpowiadało mi to, mogłam zająć się poszukiwaniami. Musiałam znaleźć Logana albo Nate, chciałam ich zabić jak oni mnie. Całe dnie spędzałam na poszukiwaniach. Dzisiaj wieczorem miała odbyć się impreza z okazji zakupu naszego domu. Siedziałam w samochodzie i powtarzałam plan. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę instytutu. Dziś wszyscy byli w terenie. Instytut pilnowało paru strażników ale ostatnio byłam tam tak często że myśleli że znów przyszłam do biblioteki Instytutu. Ruszyłam w stronę biblioteki i upewniłam się że nikogo nie ma po czym zbiegłam do archiwum. Nigdy nie włamywałam się do takich miejsc. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Wyjęłam spinkę i kartę po czym zaczęłam mocować się z zamkiem. Usłyszałam kliknięcie. Musiałam znaleźć rząd F a potem znaleźć nazwisko Fitzgerald. Moje i mojego wujka akta tkwiły pod moją bluzą.  Wyszłam z uśmiechem i ruszyłam w stronę domu. W międzyczasie przebrałam się w czerwoną, zwykłą i krótką sukienkę. Weszłam widząc ludzi których znałam i nowych. Ruszyłam w stronę swojego pokoju i ukryłam akta. Nikt ich nie znajdzie póki sobie tego nie zażyczę. Zeszłam na dół i odprężyłam się. Wzięłam kieliszek z szampanem i postarałam się odnaleźć kogoś znajomego.
-Fajna impreza. -ktoś podszedł do mnie. Odwróciłam się a przede mną stał Jake.
-Nie narzekam. -uśmiechnęłam sie. -Widziałeś może Louise?
Okazało się że Louise była w swoim salonie. Kiedy weszłam obok niej stał Gabe i mówił coś kojącym głosem. Zbladłam. Czyżby się dowiedzieli o moim małym włamaniu.
-Co się stało? -spojrzałam na przyjaciółkę celowo ignorując Gabriela.
-Louise jest adoptowana. -mruknął Gabe.
-Co? -podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam ją. -Pogadamy później. Idź do sypialni, połóż się i odpocznij.
-Nic mi nie jest. - Louise spojrzała na mnie.
-Ale nie wyglądasz w nastroju do imprezowania. -zaprotestowałam.  -Ale okej nie zmuszam cię.
Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Impreza trwała i trwała. Nigdzie nie widziałam Louise więc uznałam że poszła odpocząć. Zatańczyłam parę tańców z Jake'm. Potem plotkowałam z Lyn, która jak okazało się jest bardzo otwarta i miła. Kiedy wyszli ostatni goście szybko ogarnęłam bałagan. W końcu zawlekłam się na górę, drzwi z pokoju Louise były zamknięte a kiedy zapukałam nikt nie odpowiadał więc uznałam że po prostu zasnęła. Weszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać akta. Nie było mojego aktu urodzenia. Jakbym nigdy się nie urodziła - pomyślałam. Bardziej interesujące były akta mojego wujka. Miał jedno dziecko. Czemu ja o tym nie wiem? Miał siostrę. Charlotte Fitzgerald miała dwójkę dzieci może ja byłam jednym z nich. Mieszkała w Rosji. Był nawet adres. Złapałam telefon i zadzwoniłam na lotnisko i po taksówkę. Szykuje się mała podróż. Zapakowałam parę rzeczy do torby i wyrwałam kartkę z zeszytu.
,,Najdroższa Louise. Wyjechałam. Wrócę za parę dni. Wszystko okej. Przepraszam ale musiałam wyjechać. Pogadamy jak wrócę. xoxo Flo.'' i przykleiłam do drzwi. Zbiegłam na dół i wsiadłam do taksówki. Jedną z zalet wychowywania się z wujkiem było to że znałam biegle siedem języków w tym Rosyjski. Z resztą całe dzieciństwo jak nie uczyłam się języków to uczęszczałam na tańce, basen czy szermierkę. Na lotnisku zeszło mi szybko ponieważ chyba każdy wiedział kim jestem. Nie cieszyło mnie to. Wsiadłam do samolotu. Kiedy zasnęłam znowu pojawił się ten sen.
Siedzę w samochodzie z Evanem. Kłócimy się o coś a po chwili zaczynamy się całować, otwieram oczy i widzę przed sobą Nate'a. Dziś pojawiła się kolejna część.
-Florence, mogłaś być moja. -powiedział Nate. - Ale nie chciałaś, więc będziesz musiała umrzeć. Niestety twoje przyjaciele mnie szukają. Nie mogę cię nękać na żywo, ale bądź pewna że będziesz mnie widywać w snach.
Budzę się gwałtownie i widzę przed sobą stewardessę.
-Panno Fitzgerald. Lądujemy. - powiedziała. Kiedy wyszłam był wczesny ranek. Napisałam sms'a do  Lou i ruszyłam na spotkanie z Charlotte. Dojechałam taksówką do biednej dzielnicy w której mieszkała. Dziwnie się z tym czułam. Jeśli była moją matką to powinna być bogatsza. I jeśli była siostrą wujka to dlaczego była biedna. Zapukałam w drzwi. Otworzyła mi wysoka blond kobieta przypominająca Marilyn Monroe.  Tyle że bez makijażu. Za jej plecami mieszkanie wyglądało jak wielka pracownia krawiecka.
-Charlotte Fitzgerald? -zapytałam po angielsku.
-Tak, a pani w jakiej sprawie? -spojrzała na mnie jakbym przyszła zabrać jej cały dobytek ale bynajmniej mówiła w moim języku.
-Jestem Florence Fitzgerald, mieszkam z twoim bratem. -spojrzałam na nią wyczekująco.
-Powiedz Adrianowi że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Ubzdurał sobie że wychowa cię na swoją córkę a nawet nie jest pewien czy jesteś jego dzieckiem. Rozdzielił cię z siostrą i nie wiadomo czy nie obudził w tobie złej natury. Nie chce mieć z wami nic wspólnego! -zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.  W końcu otrząsnęłam się i ruszyłam w stronę miasta. Zaczęłam płakać. Czego oczekiwałam? Że otworzy mi drzwi i powie ,,Córeczko, cieszę się że cię widzę?''. Tymczasem zostawiła mnie z informacjami których nie brałam pod uwagę. I dlaczego mówiła o mojej złej naturze? Przecież nie jestem jakimś demonem -pomyślałam. Wróciłam na lotnisko i postanowiłam zaczekać na mój lot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz