Następnie dni spędzałam w hotelu. Nie chodziłam na zajęcia ale Jake przychodził i dawał mi notatki. Nie próbował się przystawiać do mnie co było miłe. Louise romansowała z Kieranem. A Gabe i Evan nie odzywali się do mnie. Byłam na paru randkach z Nate'm. Był czarujący ale potem o mało co nie straciłam kontroli nad sobą. Próbował mnie wciągnąć w narkotyki. Narkotyki działały na wiedźmę gorzej niż na zwykłego człowieka. Po za tym odciągał mnie od Louise. Kiedy powiedział żebym z nim wyjechała poczułam się jakby coś mnie zmuszało do zgodzenia się. I wtedy z nim zerwałam. Ale te wspomnienia wydawały mi się mgliste.
Siedziałam na parapecie i oglądałam miasto kiedy zadzwonił telefon. Nieznany numer.
-Tak? -zapytałam rozmówcę.
-Florence Fitzgerald. Dlaczego podpaliłaś swoje mieszkanie?-usłyszałam znajomy głos.
-Wujek?! Dlaczego miałeś wyłączony telefon? Wiesz ile się wydarzyło? - głos mi się zaczął łamać. Opowiedziałam mu wszystko po kolei.
-Spokojnie kruszynko, zajmiemy się tym razem. Przelałem na twoje konto trochę gotówki i kup sobie jakieś nowe mieszkanie. A i nie planuj nic na weekend za dwa tygodnie.
-Dlaczego? -mruknęłam zdziwiona.
-A co nie chcesz się z wujkiem spotkać? Po za tym twoje urodziny się zbliżają. -odpowiedział rozbawiony. Usłyszałam głos jego sekretarki co oznaczało że musi kończyć.
Uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam szarą bluzę i ciemne wytarte rurki. Wyglądałam jak Evan w damskiej wersji. Posłałam buziaka swojemu odbiciu. Wysłałam sms'a do Louise gdzie jest. Okazało się że nie poszła na zajęcia i siedzi w Akademiku, napisałam jej że przyjadę po nią i pojedziemy szukać domu. W międzyczasie wstąpiłam do Amelie po katalogi z meblami. Resztę ocalałych rzeczy z mojego mieszkania wraz ze ścigaczami trzymałam w wynajętym garażu. Kiedy podjechałam Lou już czekała na chodniku. Przywitałyśmy się i pojechałyśmy w kierunku dzielnicy z małymi dworkami. Zdecydowałyśmy obejrzeć tam jeden z domów które zostały niedawno wystawione na sprzedaż. Stał trochę na uboczu ale był piękny. Pośrednik który zajmował się sprzedażą mieszkań był miły. Oprowadził nas po domu. Na parterze znajdował się duży salon, dwie łazienki, kuchnia i jadalnia oraz małe pomieszczenie dla służby i wyjście na taras. Na piętrze były cztery sypialnie dwie z nich z nich miały swoją łazienkę, osobna łazienka i mały schowek. Nad nami był strych który można było zaaranżować na pokój czarownic. Potem wyszłyśmy na taras. Z tarasu był piękny widok na ogród który był pełen drzew i krzewów.
-Lousie. -spojrzałam na przyjaciółkę. - Jak ci się podoba?
-Myślisz że mogłybyśmy wstawić tu jacuzzi? -zapytała z uśmiechem.
Zaśmiałyśmy się. Godzinę później podpisałyśmy umowę i posiadałyśmy mały dworek na własność. Najciekawszy okazał się wybór mebli. Każda z nas miała różne koncepcje ale zgadzałyśmy że chcemy dużą plazmę do salonu, wieżę i barek z dużym wyborem alkoholu. Na końcu postanowiłyśmy wybrać meble do swoich sypialni. Moja miała mieć kolor wrzosów. Szafę miałam wbudowaną w ścianę, czarne biurko miało stać za drzwiami, duże lustro obok szafy i łóżko z baldachimem w kolorze zbliżonym do ścian. Prócz tego jeszcze duży regał na książki.
-Powinniśmy zamówić dwie trumny. -mruknęłam oglądając łóżka do sypialni.
-Po co? - Louise spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Jakby było trzeba pozbyć się braci Dekkerów. -zaśmiałyśmy się.
-Właściwie co się stało między tobą i Evanem? -zapytała Lou odkładając katalog.
-Wyznał mi że mnie kocha. A ja kazałam mu się odpieprzyć. -szepnęłam. -Nie wiem dlaczego, ja też go kocham i przeraża mnie to uczucie. Mam wrażenie że byliśmy sobie przeznaczeni. Odkąd się poznaliśmy rozumieliśmy się bez słów. A coś, jakaś siła kazała mi to powiedzieć mu. Od tego czasu obu nie widziałam. Gabe przysłał mi koszyk żelków i czekoladek i tyle. A ty masz z nimi jakiś kontakt?
-Nie. -pokręciła głową. Nie wiedziałam czy mówiła prawdę ale odpowiadała mi taka odpowiedź. - Ile zajmie realizacja naszego zamówienia?
-Myślę że około dwóch dni. -uśmiechnęłam sie. Za dwa dni opuszczę hotel i zamieszam z moją najlepszą przyjaciółką. Jedynym naszym problemem będzie odnalezienie jej rodziców i dowiedzenie się kto i dlaczego chciał mnie zabić. Na razie udawałyśmy że wszystko jest okej. Odwiozłam Lou do jej akademika i pojechałam w stronę hotelu. Zatrzymałam się na światłach i uświadomiłam sobie że wcale nie jadę do hotelu. Znalazłam się pod domem Gabe'a i Evana. Samochodu Gabriela nie było ale Evan był w domu. Świeciło się światło. Na dworze zanosiło się na burzę. Jak zwykle z resztą. Zapukałam do drzwi oczekując że Evan wyjdzie w tej swojej bluzie i spojrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczyma. Myliłam się.
-Evan, otwórz proszę! Wiem że tam jesteś. -zaczęły mi łzy lecieć. -Ja ciebie też kocham. Nie wiem co mi się stało w szpitalu. Porozmawiajmy.
Nikt mi nie otworzył. Wróciłam do hotelu i położyłam się na łóżku. Moje myśli pobłądziły w stronę mojej przyrodniej siostry bliźniaczki. Nurtowało mnie pytanie czy była podobna do mnie i czy istnieje. Kiedy zasnęłam śniło mi się że ktoś próbuje mnie zamordować, znowu. Widziałam tylko zielone oczy. Kiedy obudziłam sie zalana potem okazało się że to nie był sen. Morderca uciekł za nim dojrzałam jego twarz, widziałam zielone oczy. I nagle uświadomiłam sobie kim ta osoba była i co zrobiła. Złapałam torbę ze swoimi rzeczami i uciekłam. Wsiadłam w samochód i ruszyłam do Akademika Louise. Była trzecia w nocy więc była zdziwiona i lekko wkurzona że wyciągnęłam ją z łóżka o tej porze.
-Wiem kto chciał mnie zabić! I kto odpowiada za porwanie twoich rodziców. -oznajmiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz